Raffaello nie miał szczęścia musiał akurat trafić na jakiegoś dziwnego mutanta który szuka orkiestry ten świat był naprawdę popierdolony dziwne było to że chłopak najpierw kopał potem strzelał w końcu nie zatrzymywał się zaraz przy przeciwniku ale mniejsza o to. Chłopak postanowił po prostu powiedzieć.
-Ich zapytaj ja nie wiem. - Pokazał na goniącą go kohortę właściwie to próbował ich policzyć bo ciężko się walczy z nieokreśloną grupą inteligentnych zombi o trudnym stopniu zabicia. Chłopak zaszalał i próbował myknąć tak aby koleś był pomiędzy nim a grupą tych biegnących na niego zombi. Wiedział że została mu tylko jedna kulka w pistolecie ale tyle wystarczy by zabić siebie w ostateczności.
Offline
Raffaello mógł nie spostrzec poprzednio, iż zarówno tęgi mężczyzna jak i reszta goniącej go hordy, która właśnie go dogoniła, współpracowali ze sobą. Prawdopodobnie byli oni zarażeni tym samym szczepem wirusa, choć równie dobrze mogli być zwyczajnie obłąkani. Nie mniej jednak nie trudno było się domyślić, iż ich zamiary co najmniej nie są dobre. Ponownie zaczęli coś do siebie wykrzykiwać w nieznanym dialogu, oglądając się na innych. Cokolwiek by nie mówili, po tonie można było wywnioskować, iż nie jest to nic miłego.
Offline